Potem trzeba "tylko" wsadzic do wywierconej dziury kolek rozporowy, czyli taka plastikowa koszulke w ktorej bedzie mieszkala sobie sruba. Mozna sobie delikatnie pomoc mlotkiem, ale delikatnie. Nastepnie bierzemy srube, wkladamy do kolka wkrecajac srubokretem. Trzeba tez pamietac ze zalezy zostawic troszke sruby na wierzchu, tak zeby dana rzecz dala sie powiesic.
Acha, bardzo wazne aby wiedziec do jakich scian wwiercamy, gdyz sa rozne kolki rozporowe. Moje sa do scian gipsowych i murowanych.
Numer kolka rozporowego np. 6 musi tez pasowac do numeru wiertla, czyli wiertlem nr 6 wiercimy dosc duze dziury do sruby z kolkiem rozporowym o numerze 6. To nie jest bardzo skomplikowane, tylko po prostu trzeba wiedziec, jesli ktos nic wczesniej takiego nie robil.
Wiertlo mocujemy w wiertarce , kiedy jest ona wylaczona, kazde wiertlo ma swoj numerek do przykrecenia go w wiertarce.
Musimy tez zwrocic uwage na rozdzaj wiertla, bo sa do metalu, drewna , muru, czy tez betonu.
Wiertarka ma 2 baterie, o ktore musimy wczesniej zadbac i wsadzic do ladowalki, zeby sie ladowaly. Jesli w ladowarce miga takie czerwone male swiatelko to znaczy ze bateria sie laduje. Ja zawsze laduje baterie na zmiane, tzn, gdy jedna jest w wiertarce to druga w ladowarce.
Mozna tez aby ladnie wygladac ubierac sie pod kolor swojej wiertarki ( wersja dla blondynek). Moja jest cudnego zoltego koloru, ale mnie w zoltym nie jest do twarzy wiec wiercilam w pieknym fiolkowym dresie.
A oto jak zaszalalam z wiertarka i kolkami :
paprotka wisi na kolku nr 6 |
obrazy wisza na kolkach nr 2 |
lustro na kolku nr 6 |
wieszaki jak kiedys w miesnym |